<<  strona poprzednia  >>

 

 

Najtrudniejszy polski podjazd asfaltowy

PRZEŁĘCZ KARKONOSKA 1198 m.n.p.m

 

(Podjazd jest ujęty w spisie 1000 podjazdów BIG (http://users.swing.be/danielgobert/))

 

13-15 września 2009

Dwóch śmiałków z naszego elitarnego Klubu rzuciło się "z motyką na słońce".
Za cel swojej wyprawy obrali wjazd na rowerach szosowych na Przełęcz Karkonoską.
Dla kolarskiego świata jest to wyczyn niezwykle cenny i zacny, gdyż podjazd na tą Przełęcz jest uważany za najtrudniejszy w Polsce, zawierający dwa krótkie fragmenty o nachyleniu 30% i sporo odcinków po 20-25%/100m. Bardzo wymagający dla szosowców nie tylko ze względu na nachylenie ale także liczne dziury. Z polskiej strony podjazd prezentuje się w iście alpejskim stylu. W połowie drogi mamy najtrudniejszy kilometr szosy w Polsce - 15.7%. Drugi podobnie trudny - 14.1% - jest na tej samej drodze, tuż przed Przełęczą. Oto profil podjazdu:

Jak zatem możne zauważyć, nasi "Klubowi Górale" musieli zadać sobie wiele trudu by zdobyć Przełęcz Karkonoską.

Podróż zaczęła się w Poznaniu, gdzie po spakowaniu rowerów i niezbędnych sprawunków (w tym sałatki z kilograma makaronu-najlepszy środek dla rowerzystów na uzyskanie energii poza EPOpiryną ;)) udaliśmy się w cztero godzinną podróż do Podgórzyna. Tam czekał na nas elegancki pokój wynajęty w Ośrodku Karolinka. Piękne widoki karkonoskich gór towarzyszyły nam na ostatnim etapie trasy. W miejscowości naszego pobytu czekała cisza i spokój oraz szum strumyka za oknem naszego pokoju - jak dobrze wybrać się w góry poza sezonem !!!
Od razu po przyjeździe i zakwaterowaniu się w Ośrodku ruszyliśmy w pierwszą trasę rowerową.
Byliśmy oczarowani wymaganiami jakie stawiają przed kolarzami góry: serpentyny, strome podjazdy, szybkie zjazdy, piękne widoki, cisza i spokój. Liczne ataki na podjazdach i szaleńcza jazda w dół dały się jednak we znaki i po powrocie do Ośrodka z radością odprężyliśmy się oglądając mecz Polska-Francja (w tym miejscu składamy kolarskie gratulacje naszym "złotym" siatkarzom-BRAWO chłopaki).

Następny dzień był kluczowy. Poniedziałek właśnie przeznaczyliśmy na pierwszą próbę ataku na Przełęcz.
Chłód na dworze i brak słońca nie odstraszył nas i po pożywnym śniadaniu ruszyliśmy na trasę podjazdu na stalowych rumakach Lemond.
Już na początku zmierzyliśmy się z podjazdem-długim i bardzo wymagającym. Liczne serpentyny zdały się nie mieć końca...aż wreszcie dojechaliśmy do osławionego szlabanu (do tego miejsca można podjechać samochodem).
Trasa za szlabanem okazała się istnym piekłem dla kolarzy. Strome podjazdy o nachyleniu dochodzącym do 30% pokonywaliśmy stojąc na pedałach i próbując kręcić pedałami na najlżejszym przełożeniu. Sztuka ta była niezmiernie trudna. Każde 10 metrów kosztowało nas ogromną ilość sił i energii. Brak wypłaszczeń powodował, iż nie było możliwości odpoczynku poprzez spokojniejsze pedałowanie. Pod koniec podjazdu naszła mgła która ograniczała widoczność do 50 metrów. Piekielne zmęczenie, duża wilgotność, niska temperatura, niekończący się stromy podjazd stały się dla nas drogą przez mękę.
Na szczęście dzięki zawziętości, wzajemnemu wsparciu i licznych zjedzonych batonach energetycznych udało nam się wjechać na Przełęcze Karkonoską (1198 m.n.p.m) !!!
Pełni szczęścia i niesamowicie zmęczeni udaliśmy się do schroniska Odrodzenie, które znajdowało się na wysokości 1236m.n.p.m, a którego nie mogliśmy dostrzec przez gęstą mgłę. Tam wypiliśmy ciepłą herbatę, gdyż na szczycie temperatura wynosiła tylko 8 stopni. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w drogę powrotną=zjazdową. Niestety nie było to takie proste jak się wydaje. Nachylenie drogi powoduje, że rower może się rozpędzić do zawrotnych prędkości i stać się trudnym do zapanowania. Większość pierwszej części zjazdu pokonaliśmy na zaciśniętych szczękach hamulcy i przez to byliśmy zmuszeni do robienia przerw-obręcze i klocki hamulcowe grzały się zbytnio i trzeba było je chłodzić. Po 15 minutach szaleńczego zjazdu dojechaliśmy do szlabanu i stamtąd już mniej stromą drogą zjechaliśmy do Podgórzyna - na zjeździe osiągaliśmy nieraz prędkość 65km/h (bez znacznej ingerencji w prędkość roweru czyt. pedałowanie). Respektu do zjazdu nabraliśmy w pierwszej fazie wyprawy, gdzie na poboczu jednej z serpentyn zauważyliśmy krzyż symbolizujący miejsce śmierci jednego z członków wyścigu kolarskiego w 2007 roku.
Tego dnia cel wypraw został osiągnięty !!!
Przełęcz Karkonoska została zdobyta przez członków Klubu Rowerowego PELETON !!!

Następny, ostatni już dzień wyprawy, spędziliśmy na krótkiej wycieczce rowerem po okolicy i pakowaniu się do powrotu. Do Poznania dojechaliśmy w 3,5h gdyż kolega z Rogoźna musiał zdążyć na pociąg o określonej godzinie (udało nam się :)).

Wyjazd zaliczyliśmy do udanych i cieszymy się z osiągniętego celu. Góry okazały się fantastycznym miejscem do uprawiania kolarstwa szosowego i miejmy nadziej, że jeszcze nie raz spotkamy się na stromych podjazdach i szybkich zjazdach pędząc na naszych wspaniałych rowerach.

Poniżej zdjęcia z wyprawy: